Indeks
» Jak to się robi w K...
Szukałem materiałów i czytałem gdzie się dało o współczesnym koreańskim łucznictwie. Nie wiem do końca jaka jest geneza sukcesów Koreańczyków, ale przybliżę z grubsza system szkoleniowy wg którego trenowani są koreańscy łucznicy.
Jak to się robi w Korei?
Czyli sposób na wytrenowanie mistrza olimpijskiego.
Od pewnie 20 lat koreańscy łucznicy dominują na świecie. Nie ma w tym nic dziwnego, wziąwszy pod rozwagę ich system szkolenia. W przeciwieństwie do krajów europejskich czy Stanów Zjednoczonych w Korei trudno znaleźć coś, co my nazywamy łucznictwem rekreacyjnym. Koreańczycy rozpoczynają swoje szkolenie w szkole podstawowej w wieku około 10 lat. W wielu koreańskich szkołach nauczyciel WF jest właściwie trenerem czy instruktorem łucznictwa. Ci pierwsi nauczyciele łucznictwa doskonale rozumieją, że podstawą dobrego łucznika jest doskonałe ustawienie kości pleców i ramion. Początkujący łucznicy spędzają 3 do 6 miesięcy tylko na wykonywaniu ćwiczeń fizycznych. Uczą się poprawnej mechaniki strzału bez użycia łuku. W następnym etapie wykonują już ćwiczenia z łukiem, ale nadal bez żadnego strzelania. Na koniec wstępnego okresu treningowego łucznicy dostają strzały i po wielu miesiącach ćwiczeń wystrzelą swoją pierwszą w życiu strzałę. Jak to się ma do naszych metod, gdzie początkujący dostaje łuk i strzały już po kilku godzinach, czy nawet minutach a właściwie na pierwszym treningu?
Koreańska metoda "odroczonej nagrody" (otrzymania łuku i strzał) uczy właściwej postawy i ustawia układ kostny już na samym początku szkolenia. Koreańczycy są cierpliwi i zdyscyplinowani, więc cały proces jest opłacalny. Nie ma potrzeby poprawiania jakichś większych błędów technicznych u łuczników w okresie, kiedy już dostaną łuk do rąk. Większość początkujących łuczników koreańskich będzie w stanie, strzelić 36 strzałami 300 pkt. z 30 metrów już w pierwszym swoim strzelaniu do tarczy. Zwycięzcy, zarówno wśród chłopców jak i dziewcząt, strzelą około 345 pkt.
Wygląda na to, że reszta świata (łącznie z nami) wierzy, że pozwolenie dzieciom na strzelanie niepoprawnie już na samym początku, a następnie korygowanie błędów jest najlepszą metodą treningową. Prawda leży jednak gdzie indziej. Taka filozofia treningu jest ułomnością naszego systemu wobec azjatyckiej konkurencji. Wydaje się, że należałoby lepiej się przyjrzeć koreańskiemu systemowi szkolenia.
Koreańscy łucznicy kontynuują trening w średniej szkole. Wiele koreańskich szkół średnich oferuje łucznictwo jako sport do uprawiania. Najlepsi łucznicy mogą zostać wciągnięci do profesjonalnych programów szkoleniowych. Proponuje im się zamieszkanie w internatach szkół sportowych gdzie mogą kontynuować szkolenie już na najwyższym światowym poziomie. Trening łuczniczy obejmuje ćwiczenia siłowe, bieżnię, boisko, a także strzelanie z wiatrówki.
W sportowej szkole średniej koreańscy łucznicy trenują więcej i intensywniej niż inni łucznicy w tym kraju. Obciążenia treningowe są wysokie. Np. dzień treningowy może wyglądać następująco: Rano rozgrzewka i potem strzelenie pełnej FITY, po lunchu drugi raz FITA, a wieczorem już przy światłach olimpijska runda FITA. Aby strzelić więcej strzał w krótkim czasie, częste jest bieganie po strzały do tarczy i z powrotem. Czas nauki jest ograniczony i podporządkowany treningom. Poza sezonem jest czas na kilka godzin nauki dziennie, ale przed ważnymi zawodami nauka jest wyparta przez trening. Zadaniem szkół sportowych jest głównie kształcenie przyszłych olimpijczyków.
Najlepsi łucznicy w Korei mają do wyboru dwie opcje dalszej kariery po szkole średniej. Część może studiować na Koreańskim Uniwersytecie Wychowania Fizycznego. A część dołącza do koreańskich zespołów łuczniczych. Zespoły te są zorganizowane na podobieństwo np. naszej ligi piłki nożnej. Posiadają sponsorów, właścicieli, a łucznicy są zawodowcami biorącymi pieniądze za występy w turniejach. Aby dostać się do takiej drużyny wymagane są umiejętności na poziomie FITA 1330 pkt. Łucznicy z ligowych i uniwersyteckich zespołów trenują mniej, to jest od 200 do 400 strzał dziennie wobec 500 do 600 strzał dziennie w szkole średniej.
W naszych realiach takie nastawienie jest właściwie niemożliwe i chyba niecelowe. Mało kto zdecydowałby się na taki reżim treningowy, zwłaszcza kosztem wykształcenia. Jednak tą metodą można wyłuskać z dziesiątek tysięcy łuczników, przyszłych mistrzów olimpijskich.
|